sobota, lutego 11, 2006

ona. pół żartem.

ona ma 20 lat.
radosny usmiech na twarzy i nadmiar energii.
czerwone włosy, farbuje je choc wie ze im to szkodzi i tego nie lubią
farbuje je bo czerwony to jej naturalny kolor.
kolor ognia w którym - wie o tym - kiedyś spłonie.
ma wiec 20 lat usmiech energię i włosy
i nie wie czy to aby na pewno wszystko jej własne.
bo moze je po prostu skąds pozyczyła, wzięła bez pytania podczas jednego z tych kleptomańczych snów i powinna dawno oddac ale ciągle nie wie komu. nie wie skad je wzięła a nie jest pewna czy ktos jej to dał jak nie dał - musi oddac. przeciez jesli nie jest pewna, a tego co sie ma na własność tylko na zawsze dla siebie trzeba byc pewnym inaczej nie ma zadnego sensu to znaczy ze to nie jest jej. ale jesli to nie jest to co jest, jesli nie ma tych 20 lat to ile ma? 16? 40? jesli ten usmiech jest tylko wypożyczony z wypożyczalni uśmiechów w której rózne uśmiechy leża na półkach i wiszą na wieszakach uśmiechajac sie jak najładniej umieją zeby ktos je wypożyczył i pouśmiechał sie nimi na jakimś przyjęciu, imprezie albo gdzies tam te najładniejsze i najdroższe mają nawet nadzieje ze trafia do telewizji lub chocby do teatru gdzie wiele ludzi bedzie je ogladało bo usmiechy lubia byc ogladane lubia to jak nic na swiecie, bardziej nawet niz paste colgate czy gumy orbit. wiec jesli usmiech wziela z takiej wypozyczalni to musi go oddac ale jesli nie ten usmiech to jaki jest jej?z tym usmiechem nie czuje sie soba ale innego nie ma, moze wiec trzeba isc do urzedu w ktorym przydzielaja usmiechy i zapytac - moze gdzies tam jest stosowny papierek na ktorym stoi: ona - usmiech nr... do odebrania tu i tam bo mama zapomniala odebrac go kiedy meldowala dziecko w urzedzie - tyle bylo zamiszania! - i ona musiała pozyczyć sobie inny i teraz nie wie juz skad i co. juz wiec zapisuje w notatniku: poszukac w necie urzedu usmiechów, znalezc swoj usmiech, ten - pozyczony - oddac.
energia. czasem ma jej za duzo. o dziwo - w towarzystwie. będac sama z reguły (choc nie zawsze) potrafi siedziec spokojnie- ba, nawet czuje ze nie ma siły zeby podniesc sie z lozka. jasny stad wniosek ze energia laduja ja inni ludzie, przy nich te uspione poklady energi wybuchaja i kaza jej wstawac, siadac, robic miny, tanczyc, hustac sie skakac, dziwnie sprawia jej przyjemnosc zachowanie nietypowe, nie chcialaby na pewno zeby znalazl sie ktos rownie lub nie daj boze bardziej nietypowy niz ona. energia lubi byc wyzwalana w publicznych miejscach w sposob widoczny i zwracajacy uwage otoczenia.
włosy czerwone, oczywiście nie naturalne. ich naturalny to mysio bury ni to szatyn ni to blond takie nie wiadomo co. niektórzy na przykłąd agata i ciocia danka uważają ze ładny. ona tak nie uważa. nieładny bo nieciekawy szary nudny nieodpowiedni dla dwudziestoletniej osoby z takim usmiechem i taka ilością energii. więc czerwony podobnie jak czerwone bluzki, bluzeczki, spódniczki, buty, bielizna. wszystko czerwone. albo jeszcze lepiej - zielone, bo podkresla kolor włosów, kontrastuje a kontrast zwraca uwage wybija z tłumu.

tłum - słowo klucz. ona jest antytłumna, tłumu nie akceptuje i nie lubi no chyba ze jako tło dla niej, ona nie jest częścią tłumu, nie wpisuje się w niego, nie nalezy do tłumu a przynajmniej - nie chce i nie zgadza sie na to.
wypisując sie z tłumu jednocześnie z założenia wpisuje się w tłum antytłumowiczów - ludzi jest tyle że wszedzie robia tłum nawet tam gdzie z założenia byc go nie powinno swiat pełen jest oksymoronów. wymysliła więc ze zatrzyma się w połowie drogi pomiędzy tłumem i antytłumem gdyż tam jedynie jest jeszcze trochę miejsca na jej uśmiech, włosy, energie i 20scia lat.

zapomniała o tym ze jest to miesce przejsciowe, w ktorym nikt nie powinien zagrzewac miejsca. obok niej więc przechodzac z jednej strony na druga przesuwaja sie ludzie. prawie ich nie ma potem zbliżają się i na chwile sa aby znow zacząc się oddalac w jakimkolwiek kierunku i zostawic ja samą.

sama - inne słowo klucz. ona jest zawsze sama. niby zawsze tworzy sie wokół niej taki tłumik lub nawet anty-tłumik czy tez quasi - tłumik ale własciwie to jest sama. i własnie nie wie a wiedzieć by chciała czy jest to wina jej pożyczonego usmiechu czy pofarbowanych włosów czy też nadmiaru energii który każe się innym obawiac że w końcu jak bomba zamachowca samobójcy wybuchnie im w twarz rozrywając na strzepy. a może wszyscy sa samotni i tak to już jest i nic się nie da zrobić więc nie warto nie warto usiadz wypij herbate co robiałaś wczoraj umiesz juz na to piatkowe kolokwium co zjesz na obiad?.
czasem szukjąc towarzystwa zbliża sie do tłumu lub anty tłumu i stara się zostac tam na dłużej, zagrzac sobie miejsce ale wie mimo wszystko wie ze nie moze tam żyć że ani po jednej ani po drugiej stronie nie ma dla niej miejsca i musi szukac dalej, szukac tego trzeciego wymiaru który- chcialaby w to wierzyć będzie sie składał z dwóch osób. musi tylko znaleźć tę drugą. tak samo błąkająca się w poszukiwaniu swojego wymiaru.

Ona ma też korbę na punkcie hiszpani. Tak samo niekoniecznie jej własną. Pożyczyła ją od kogos na potrzeby kierunku który – o tym wie na pewno – studiuje przez przypadek. Chce podróżować. Albo uciekac. Jak już się zdecyduje nazwie to po imieniu. Póki co mówi ludziom których poznaje w kawiarni: chce zobaczyc świat chce zobaczyc wszystko. Ale wie ze nie chce. Ona kocha piękny świat, nie chce widzieć brzydoty biedy okrucieństwa choroby i śmierci. Nie chce ani widzieć ani wiedzieć wszystkiego. Dlatego kiedy słucha wiadomości i mówią o kolejnych stu ofiarach trzęsienia ziemi ataku bombowego powodzi epidemi czy wypadku lotniczego kręci głowa zamyślajac się na chwilę o bólu tych którzy znali tych ludzi i o bólu jaki sama by w tej sytuacji odczuwała po czym zmienia stację lub wyłacza radio – nie chce wiedziec ani sie zastanawiać.

Niechcesiezastanawiać. To także ważne. Zastanawianie się nudzi ja w dodatku ma wrażenie że nie dochodzi do żadnych odkywczych i ciekawych wniosków, ze nic z tego zastanawiania sie nie wynika. No więc się nie zastanawia. Pozwala życiu dziać się bez zastanowienia. Nie rozważa niczego przez zrobieniem, nie podejmuje decyzji, po prostu jak jej cos przychodzi na mysl to to robi czasmi nawet jak nie jej przychodzi na mysl i sie po prostu dzieje. Pozwala unosic się wydarzeniom jak prądowi wodnemu. Kiedy ten prad rzuci ją na podwodne skały i rozgniecie jak wodorosty? Nad tym woli sie nie zastanawiać. Ani nad tym że nie umie pływać.

Czasmi chciałaby nadać swojemu unoszeniu się jakiś kierunek czasami chciałaby nauczyc się pływać rozglada sie uwaznie dookola ale wszedzie widzi to samo nie ma sensu męczyć się pływaniem wszedzie tylko woda kładzie się więc na plecach kołysze ja morze a ona oglada chmury i gwiazdy wschody i zachody i marzy o lataniu

marzy? dawno juz wlasciwie nie marzyla. Chcialaby latac po to zeby odlaciec daleko stad od pytan i ludzi ktorzy je stawiaja pytan na ktore nawet jesli istnieja odpowiedzi to ona ich nie zna ale nie marzy. Dom z ogrodkiem spacery po parku z wozkiem przedzieranie sie przez amazonskie dzungle opiekuncze ramiona krzyska nie ma juz tego w jej glowie jest tylko jutrzejsze wstan do pracy idz na zajecia naucz sie albo nie lez w lozku swiat nie ucieknie a tak dobrze jest spac spac spac...


czerwone wlosy energia 20 lat nic nie jest jej wlasne pozyczyla je na wasz uzytek chcecie macie to nie ja ja chce tylko spac spac spac

5 Comments:

Blogger meluzyna said...

Wogóle to mam wrażenie, że czytam o sobie, a nie o tobie, więc coś w tym braku tożsamości jest. Tzn. w tym, że nie wiesz czy to twoje, czy pożyczone. Heh... nawet kilkakrotnie podczas czytania stwierdziłam, że to mi ukradłaś niektóre z przedstawionych przez siebie elementów - kolor czerwony, poczucie samotności, huśtawki energi... A potem nagle twierdziałam, że to chyba ja przywłaszczyłam je sobie. Zatem ja też mam takie myśli odnośnie siebie i swojej tożsamości. Nie jesteś sama ;-) Marne to pocieszenie, co nie? Ciekawe czy to ja kradnę ci tożsamość, czy ty mi, czy może nasza wspólna przeszłość ma wpływ na to, że stałyśmy się tak podobne. Choć ostatnio podobno zaczynamy się różnić. A może ukradłyśmy to jeszcze komuś innemu :D A może to wszystko dlatego, że tak naprawdę to wszystko jest takie pospolite, a chciałoby się widzieć w tym, coś niezwykłego. Bo przecież każdy chce być jednostkowy. I jest tylko, że źle to pojmuje. Szuka tam gdzie nie trzeba. Jednostkowość można też budować inaczej - opierając ją na ogólnodostępnych elementach (jak kolor, energia, wiek itd.), ale nadawać im pewną swoistą jakość. Więc nie ważne, co skąd się ma tylko jak się z tego korzysta. Każdy może sobie kupić książkę, np. Camusa, ale nie każdy zrozumie ją tak samo i nie każdy wyniesie z niej tyle samo. Tak bardzo złościłam się czytając to wszystko i zarzucałam ci kreowanie się, takie lansowanie, a to dlatego, że swoim wpisem uderzylaś w moją strukturę osobowości. A powiedz mi jedno: czy ty tak uważasz na codzień, jesteś tym przepełniona, czy po prostu w ładny, literacki sposób wyraziłaś obserwacje odnośnie swojej osoby? Bo wiesz, ja mam defekt biologiczny, jestem popaprańcem z urodzenia. A jaka jest twoja geneza? A może ty też jesteś borderline, co? Choć podobno większość ludzi ma takie objawy, a z diagnozowaniem jest gorzej. Jestem ciekawa twoich doświadczeń, tego czemu tak uważasz? No i dlaczego uważasz, że pożyczyłaś to na nasz użytek skoro ty z tego korzystasz najwięcej? I co ci przeszkadza w tym, żeby robić to co chcesz: czyli spać, spać, spać. A może nie chcesz spać? Skąd wiesz, że chcesz spać? A może znów to od kogoś pożyczyłaś? Skąd masz pewność, że to jest twoje, a ta reszta, o której pisałaś już nie?

7:36 PM  
Blogger itilli said...

spac przeszkadzam sobie samej bo jednak zal mi czasu no i do pracy isc trzeba i to zrobic tamto zalatwic.
coraz bardziej mam wrazenie ze kreuje siebie znaczy dostosowuje sie do sytuacji w jakich sie znajduje, tak zeby jak najlepiej pasowac do tego jak chce aby mnie widziano, dosc ciezko to wytłumaczyc. w zasadzie wszystko opiera sie o kilka elementow z jakich konstruuje moja torzsamosc wykorzystujac je w ten a nie inny sposob. problem polega na tym ze nie wiem ile w obecnej "ja" jest mnie prawdziwej a ile zmyslonej przeze mnie sama bo sama kreacja odbywa sie gdzies na pograniczu swiadomosci i nieswiadomosci. to juz chyba odruchowe... nie wiedziałam ze Ty masz podobnie, Twoje stany uważałam zawsze za cos duzo bardziej skomplikowanego, bo to co sie ze mna dzieje nie unieszczesliwia mnie, raczej mi nie przeszkadza tylko czasem jak przesadze z tym wymyslaniem siebei mam cos jakby wyrzuty sumienia i sie nie lubie ale generalnie na samoakceptacje nie narzekam...
a ten teks tapisałam juz z jakis miesiac temu i ani razu nie pomyslałam ze to jakos podobne do tego co mi opisujesz o sobie... chciałam wam wszystkim ktorzy to czytacie cos w ten sposob wyjasnic... nie wiem czy mi sie udało.

10:44 PM  
Blogger meluzyna said...

"spac przeszkadzam sobie samej bo jednak zal mi czasu no i do pracy isc trzeba i to zrobic tamto zalatwic." - no to ty sobie przeszkadzasz czy to, że "trzeba coś zrobić"? :-)
wiesz, kreacja a adaptacja to nie to samo. adaptacja jest dobra, jak inaczej moglibyśmy wogóle egzystować na tym świecie? problem zaczyna się w momencie, gdy zgadzamy się na konkordans, czyli takie bierne dostosowanie się do każdej sytuacji, w jakiej się znajdziemy. a ty raczej tego nie czynisz. a kreacja też nie zawsze jest rozapatrywana negatywnie, bo chyba każdy czasem czyni refleksję nad sobą i dochodzi do wniosku, że chciałby być inny, zmienić coś w sobie (kreuje się w myślach) i wprowadza te zmiany (przeobraża kreację w fakt). co w tym złego? wszystko jest okej, jeśli dopuszczasz do siebie autokrytykę i masz poczucie jedności tego, "ja poznającego" i "ja poznawanego". a chyba masz, co nie?
wydaje mi się, że w twoim przypadku takie zapętlenie i zagubienie tożsamości jest wpływem czasów, w jakich żyjemu, czyli ery postmodernistycznej, w której wartością jest brak stabilnej tożsamości. czytałaś przecież ten artykuł baumana, co nie? tam dokładnie jest to ukazane. ja też pisałam o tym w liście do ciebie. jesteśmy socjalizowani i wychowywani na potrzeby obecnych czasów i przez to większość z nas żyje w takiej schizofrenii. ja to rozumiem i mi nie musisz nic tłumaczyć :-)a jeśli nawet nie rozumiem, bo może nie odczytałam tego tekstu w sposób właściwy, to nie umiejszyło to mojej miłości w stosunku do ciebie :-P
a jeśli chodzi o mnie, to może moja sprawa nie jest wcale tak bardzo skomplikowana, może jak zwykle przesadzam, a może po prostu brak mi słów na wyrażenie tego, co się dzieje.

6:22 PM  
Blogger itilli said...

tak, może w istocie wszystko jest o wiele prostsze niż nam sie wydaje... ja też Cie kocham KObieto Mojego Życia :*
mam nadzieje ze spodobała Ci sie moja "walentynkowa" kartka :P

12:43 PM  
Blogger meluzyna said...

a to od Ciebie? zastanawiałam się od kogo, bo nie wiedziałam komu podziękować. ja przeciez też nie obchodzę tego święta. niemniej jednak dziękuję za gest sympatii :-)

5:25 PM  

Prześlij komentarz

<< Home