niedziela, kwietnia 15, 2007

bajeczki :)

Mróweczka pewnego dnia obudziła się stanowczo bardzo znudzona. Co tu robić? Co dzień to samo, mam dość. Wyjeżdżam, pomyślała. Pełna entuzjazmu wyciągnęła ze schowka wielki plecak i zaczęła się pakować. Majteczki, bluzeczki, jakaś spódniczka, buty na obcasach, kanapki z szynka i termos z kawą z mlekiem – nigdy nie wiadomo co się może przydać w Świecie. Z trudem zapięła bagaż, zakluczyła drzwi i zaniosła klucze sąsiadce. Szybciutko wyjaśniła o co chodzi, dlaczego wyjeżdża i że nie wie kiedy wróci. Podreptała ścieżką na południe, wychodząc ze swojej rodzinnej wioski stanęła na wzgórku i odetchnęła pełną piersią (na tyle oczywiście na ile jest dane takim małym mróweczkom pełną piersią oddychać). Przygoda! niemal krzyknęła uśmiechając się radośnie i szeroko. Rozłożyła wielką mapę dziadka, znanego w okolicy włóczęgi i poszukiwacza przygód i uznała że najpierw pójdzie zobaczyć morze (bo nigdy go nie widziała a zawsze marzyła żeby poczuć na ustach słony smak wody, wszyscy mówili że tam woda jest słona choć ona nigdy jakoś nie umiała sobie tego wyobrazić). Potem chciała odwiedzić jakieś Wielkie Miasto bo nigdy nie była w żadnym. Dopiero stojąc na górce za wsią i oglądając mapę, kiedy nagle wszystko można było zrealizować zobaczyła ile czasu straciła, jak mało w życiu widziała i przeżyła. Ciekawe kogo poznam po drodze, co zobaczę, właściwie wszystko się może wydarzyć w takiej Podróży w Nieznane, rozmyślała schodząc ścieżką.

Aż do zachodu słońca nie działo się właściwie nic, wędrowała między polami sąsiadów, nie przekroczyła jeszcze granic okolicy którą znała od dzieciństwa. Właściwie ducha przygody poczuła dopiero kiedy zaczęło się ściemniać a ona była daleko od domu. Bała sie zostać sama w lesie, nigdy nie spała poza swoją wygodną i ciepłą norką. Bardzo chciała wrócić do domu ale i tak nie zdążyłaby przed zmrokiem więc postanowiła poszukać czegoś maksymalnie wygodnego i suchego żeby spędzić tam noc. Przy granicy lasu stała jakaś stara szopa pełna siana, uwiła sobie w niej gniazdko, ze łzami w oczach przypomniała sobie swoje wygodne łóżeczko ale było już zupełnie za późno na powroty. Zamknęła więc oczy i wykończona całodziennym marszem zasnęła szybciutko. Obudziło ją zimno świtu. Wyszła przed szopę żeby się rozgrzać i po raz pierwszy w życiu zobaczyła wschodzące słońce. Wpatrując sie w rozjaśniający sie powoli horyzont i wynurzający się oślepiająco jasny okrąg zapomniała o zmarzniętych łapkach i bolących plecach. Miała wrażenie że ogląda jak się rodzi świat. Zrozumiała, że jej życie się właśnie zaczyna, że nic nie straciła a teraz może zyskać wszystko. Umyła buzię w strumyku, zjadła kanapki i wypiła prawie ciepłą kawę. Pełna radosnej energii powędrowała dalej, na południe, do morza, do nowych, nieznanych miast, za swoją siódmą górę i siódmą rzekę, szukać swojego szczęścia i swojej bajki.