wtorek, listopada 02, 2004

marzenia

- Dzień dobry - powiedział do mnie zaspanym głosem.
- Dzień dobry. Podziwiałem własnie pański obraz.
- Czy poznał pan, co on przedstawia?
- Myśle, że każdy może go odczytać po swojemu.
- To jest kocia kołyska.
- Ach, tak - powiedziałem. - Bardzo dobrze. Te zadrapania to sznurek, tak?
- Jedna z najstarszych gier na świecie. Znana nawet wśród Eskimosów.
- Co pan powie?
- Od czterech tysięcy lat albo dłużej dorośli splatają zawiłe pętle ze sznurków przed nosami swoich dzieci.
Newt siedział nadal skulony w leżaku. Wyciągnął przed siebie upaćkane dłonie, jakby miał na nich rozpięta kocią kołyskę.
- Nic dziwnego, że dzieci wyrastaja potem na wariatów. Kocia kołyska to tyko kilka iksów ze sznurka pomiędzy czyimiś palcami i dzieciak patrzy i patrzy na te iksy....
- I co?
- I nic. Nie ma żadnego cholernego kota, żadnej cholernej kołyski.

-kocia kołyska-k.vonnegut