sobota, sierpnia 26, 2006

moj blog jest smutny - uslyszalam ostatnio
a przeciez ja nie jestem smutna - jestem wesola, usmiechajaca sie do zycia i ludzi dziewczynka

tylko ze pisze tu wtedy kiedy jest mi zle i smutno

dzisiaj na przyklad jest mi zle i smutno
moja samotnosc nie jest luksusowa tylko pusta i rozpaczliwa
a moje podroze to zalosne ucieczki
dzis zazdroszcze kretom i myszom ze moga zakopac sie pod ziemia lub wlezc w mysia dziure i juz ich tam nikt nie widzi, tam sa bezpieczne i moga plakac nie narazajac sie na glupie pytania dzieki ktorym placz sie robi jeszcze smutniejszy i bardziej wstydliwy i tylko placze sie jeszcze bardziej i jeszcze smutniej

dzis jest mi smutno i zle i dlatego pisze

ale ja wcale nie jestem smutna
jestem skonczona szalona optymistka
znacie mnie przeciez

niedziela, sierpnia 13, 2006

kurwa nic z tego
nie da rady
nie wybije go sobie z głowy

tym bardziej ze nawet nie chce chciec

niedziela, sierpnia 06, 2006

żeby to nie była tylko reakcja mechaniczna

Pasek łatwo dał sie odpiac, Marcos ulatwial zadanie wciagajac brzuch ruchem zdradzajacym bol, Ludmila odpiela mu pare guzikow i natrafila na gumke od kalesonow. Obys nie mial zadnego wewnetrznego krwotoku, powiedziala na widok niebieskozielonej mapy australii, ciagnacej sie ku dolowi brzucha. Popatrz, Poleczko, przeciez widzisz ze swobodnie oddycham, to po prostu wielki siniak. Tak, powiedziala Ludmiła, trzeba przyłożyc szmatkę z alkoholem. Jeżeli już to z grapa, w tym domu alkohol znany jest tylko pod ta postacią. Kiedy delikatnie pocałował ją w ucho, przerywając tym naukowe badania poszkodowanych regionów, Ludmiła oparła mu głowę o pierś i pozostała tak chwile bez ruchu. Nie mówili nic a herbata stygła zgodnie z wszelkimi prawami termiki.
- Żeby to nie była reakcja mechaniczna, Marcos – powiedziała Ludmiła.
- O tym samym pomyślałem, Poleczko.
Wstrzymując oddech wyprostował się, by zdjąć buty, Ludmiła pomogła mu, dała parę łyków herbaty i poszła po grapę, ale zrezygnowała ze szmatki, bo rzeczywiście ta grapa pachniała grapą aż strach, no a Marcos szedł ku sypialni, zdejmując po drodze spodnie i koszulę; w kalesonach położył się ostrożnie na łóżku i stamtąd zrobił ruch w kierunku Ludmiły, która zgasiła w kuchni, w pokoju i wróciła z kieliszkami i butelką grapy, nadającej się również do użytku wewnętrznego. Z papierosem w ustach Marcos zaczął mówić jej o Vipie. Ludmiła usiadla na podłodze obok łóżka, patrząc jak wijące się włosy Marcosa błyszczą w świetle nocnej lampki. Świt się zbliżał ale żadne nie czuło senności. Żeby to nie była reakcja mechaniczna, żeby zdjęcie przez Ludmiłe bluzki, podczas gdy Marcos opowiadał jej, co będzie miało miejsce w piątek wieczorem, nie było tylko gestem powtarzajacej się ceremonii, żeby zrzucenie sandałów i pończoch miało inną wartość, albo żadnej, poza zbliżaniem się do odpoczynku, do snu; w kąciku ust Marcosa widać było ślad zakrzepłej krwi. W łazience, o dziwo, była gąbka; poprzez dym Marcos widział sylwetkę Ludmiły, jej nagie plecy, jej uda, jej cialo ciemne i smukłe, idace teraz ku drzwiom, żeby przynieść gąbkę.

-Julio Cortazar "Książka dla Manuela"-